Chociaż wiosna zagościła w naszych kalendarzach już dawno, to ostatni tydzień dał nam do wiwatu (a raczej do lamentu). Wiatr, deszcz, śnieg, niskie, iście listopadowe temperartury – nie jest fajnie. Chociaż bardzo o siebie dbam, to i mnie dopadło przeziębienie. Z resztą gil u nas w domu pałęta się już jakiś tydzień, w końcu wreszcie padło na mnie.
Poza moją sztandarową herbatką z kurkumy, postanowiłam zrobić coś na rozgrzewkę. Biorąc pod uwagę jednak, że dopiero co były święta i może warto dać odpocząć wątrobie od tłustych rosołów, zrobiłam pyszną, pikantną zupę we włoskim stylu, z pomidorów z butelki. Zupa jest lekka, raczej w formie gorącego kubka niż klasycznej polskiej zupy, którą je się łyżką. Idealnie rozgrzewa a jej kolor i zapach przypomina o tym, że lato tuż tuż…
Na początku zamieszczę uwagę odnośnie passaty pomidorowej. Nie od dziś wiadomo że o niebo lepsze są produkty które kupujemy w szkle od tych zapuszkowanych – to po pierwsze. Po drugie w dobrej passacie nie ma nic poza pomidorami i ew. solą. Nie powinno być tam zagęstników ani konserwantów – nawet ukrytych pod nazwą wit. C, kw. askorbinowy, askorbinian sodu itp. Jeśli chcemy produkt bardziej gęsty to kupujemy koncentrat pomidorowy. Przecier/passata służy do czego innego i powinna charakteryzować się rzadszą konsystencją. Ja akurat do tego przepisu użyłam passaty Auchan – takiej.
Na początku składniki na bulion:
– trzy marchewki
– dwie pietruszki (można dać z natką)
– pół selera
– mały por
– trzy listki laurowe
– kilka ziarenek pieprzu (ja dałam tak ok. 6-8)
– jedna cebula przekrojona na ćwiartki – razem z tą
papierową skorupką ale bez wąsów wyrastających z dołu
– woda
Ja użyłam garnka o objętości około 3 litrów, wrzuciłam do niego warzywa i zalałam zimną wodą prawie do pełna. Bulion gotujemy na małym ogniu aż woda porządnie wyparuje. Ja gotowałam około 1,5 godziny. Po odłowieniu warzyw zostało mi około 0,5-1 litr bulionu. Nie zdejmujemy garnka z ognia, jedynie zmniejszamy go do minimum aby przestał bulgotać.
Następnie dodajemy:
– butelkę przecieru pomidorowego
– 3-4 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
– pół łyżeczki pieprzu cayenne
– łyżeczkę pieprzu ziołowego
– zioła: idealnie jak by były świeże ale ja nie miałam i użyłam suszonych,
każdego około 1,5-2 łyżki czubate:
– oregano
– bazylia
– natka pietruszki
– lubczyk
Zioła przed wrzuceniem do garnka rozcieramy w dłoniach aby wydobyć olejki eteryczne. Wszystkie składniki razem mieszamy i zostawiamy na minimalnym ogniu jeszcze przez około 10 minut. Ja nie doprowadziłam mojej zupy do zagotowania ponieważ zarówno likopen oraz inne witaminy takie jak wit. C są niestabilne i pod wpływem wysokiej temperatury ulegają rozpadowi.
Kiedy zupa jest już gotowa i wyłączymy ogień pod garnkiem, dodajemy 1-2 czubate łyżki masła klarowanego.
A miało być tak pięknie – po wegańsku i… No wiem, ale wg Ajurwedy masło klarowane to najlepsze co możemy zastosować celem wzmocnienia organizmu. Poza tym zawsze kiedy jemy jakieś owoce/warzywa, które zawierają witaminy rozpuszczalne w tłuszczach (A, D, E, K) – musimy je spożywać razem z jakimś tłuszczem. Inaczej po prostu „przelecą” one przez nasz organizm i nie zostaną wchłonięte. Dodatkowo tłuszcz jest nośnikiem smaku i zapachu. Warto powąchać naszą zupkę przed i po dodaniu masła klarowanego – następuje cudowna przemiana z Kopciuszka w Księżniczkę – serio! 🙂
No i nasza rozgrzewająca włoska pomidorówka jest gotowa – lekka, ostra, w sam raz na poświąteczny detoks oraz walkę z przeziębieniem. 🙂